środa, 27 kwietnia 2011

Ciasto bananowo - czekoladowe


Moje najulubieńsze ciasto ostatniego czasu, jest mocno czekoladowe i dlatego zjeść go za dużo na raz nie można (między innymi za to je lubię) z cukrem Demerara, który tak uwielbiam..

Wyszłam rano w poszukiwaniu kakaa i musiałam kawałek pomaszerować bo w polskim sklepie zawsze jest to czego w kanadyjskim nie ma :) po drodze zaskoczona przez deszcz schowałam się w markecie ogrodniczym i tam oglądałam drzewka i krzewy przez godzinę (oczywiście nie padało tak długo).
Ciasto dla cioci co by się nie zamartwiała moim wyjazdem, bo jutro pędzę do pracy w świat a może bardziej w kanadę, kawałek na południe ale dalej nad jeziorem tylko już nie tym samym, bez internetu znowu mnie szczęśliwość czeka.
Lato zamówione tylko Seweryn mówi, że przesyłka będzie za ok 3 tygodni więc sandały jeszcze w szafie śpią..

Lista składników może przerazić ale tak naprawdę wszystko jest w kuchni no może czasami oprócz bananów i cukru brązowego ( u mnie uwielbiony, jest zawsze )


Ciasto :
1 szkl brązowego cukru
1 szkl mąki
5 łyżek kakao
1 łyżeczka cynamonu
szczypta soli
1/2 łyżeczk sody
3/4 łyżeczki proszku do pieczenia
2 małe zmiksowane banany
1 jajko
1/4 szkl ciepłej wody
1/2 szkl mleka
1/4 szklanki oleju

Masa czekoladowa :
jedna tabliczka czekolady
70 ml kremówki
1 łyżeczka masła

W jednej misce miksujemy bądź ścieramy banany i dodajemy do nich wszystkie pozostałe płynne składniki, miksujemy do połączenia.
W drugiej misce łączymy sypkie składniki, po wymieszaniu wlewamy płynną część do sypkiej i wszystko mieszamy łyżką do powstania w miarę jednolitej masy.
Wlewamy ciasto na blaszkę (nie za dużą) i pieczemy 40 minut w 180 stopniach.

Śmietanę i masło doprowadzamy do wrzenia w garnuszku, zestawiamy z ognia i wrzucamy połamaną w kostki czekoladę, odstawiamy na 5 minut.
Kiedy czekolada się rozpuści mieszamy trzepaczką do połączenia i uzyskania lśniącej masy. Po wystudzeniu ciasta dekorujemy nią kawałki ciasta.

U mnie dla przełamania czekolady jest też ubita kremówka z łyżeczką waniliowego cukru.
Uciekać trzeba, bo spagetti czeka i Seweryn też będzie obiad potem coś o czym ja nie wiem oczywiście i pakowanie się nocne zapewne :)
W najbliższym czasie będę szczęśliwcem bez internetu, w pięknym miejscu mam nadzieję z ciekawymi ludzmi a jak nie to mam jeszcze kanadyjki katalog ogrodniczy do studiowania i słowniki :) Ściskam !

piątek, 22 kwietnia 2011

Murzynek kokosowy



W lodówce mam dużo mleka - sprzedają tu paczkę 4 worków czyli defakto 4 litry, chciałam rozdawać sąsiadom ale odrazu do głowy wpadają ciasta i nie tylko, które z tym właśnie mlekiem mi się nieodłącznie kojarzą.
Jak dziś pamiętam te białe wąsy kiedy to zbyt szybko chciało się opróżnić zawartość swojego kubka. Do sąsiadów poszłam tyle, że z ciastem i teraz już wiem - ludzie zajęci jedzeniem nie wypluwają z siebie potoku słów w nie do końca zrozumiałym dla mnie języku.. Pan po lewej stronie jest niezawodny, zawsze jak do niego idę chodzi na boso po garażu i trawie i wita mnie z tak samo szerokim uśmiechem..
Nawet mały hokeista z naprzeciwka zrobił sobie przerwę żeby usiąść na stopniu i opowiadać między kęsami o tym kim zostanie kiedy dorośnie..
Ciasto czeka jeszcze cierpliwie aż ciocia wróci z pracy i się szeroko uśmiechnie.

Ciasto:
- 1 kostka margaryny
- 2 szkl. cukru
- 1/2 szkl. mleka
- 3 płaskie łyżki kakao
- 4 jajka (3 żółtka i jedno całe jajko)
- 2 szkl. mąki
- 1 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia

Masa kokosowa:
- 3 białka (te, które zostały)
- szklanka cukru
-20 dag wiórków kokosowych


Margarynę razem z wodą i cukrem gotować mieszając aż do rozpuszczenia się cukru, dodać kakao (najlepiej przez sitko), wymieszać aż do powstania ciemnej błyszczącej polewy. Odlać pół szklanki na polewę a resztę odstawić do wystygnięcia.
Kiedy ten moment już nastanie wbić 3 żółtka i jedno całe jajko dorzucić mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia i zmiksować mikserem (można w garnku)
Z 3 białek, które nam zostały ubić pianę, kiedy odwrócimy miskę "do góry nogami" i nic nam z niej nie wypadnie to oznacza moment, w którym można dosypywać cukru "na raty" czyli w częściach ciągle ubijając - masa zrobi się błyszcząca po wsypaniu całej zawartości kończymy miksować i wrzucamy wiórki już tylko mieszając do połączenia łyżką.
Najpierw na wysmarowaną i wysypaną blaszkę nalewamy ciasto a potem wylewamy masę kokosową i łyżką delikatnie ją rozprowadzamy po całości. ( zrobi nam się kokosowa beza)
Piec 40-50 minut w 180 stopniach.

Ciasto najlepsze jeszcze letnie, puszyste i lekkie razem z kubkiem zimnego mleka i dobrą poranną lekturą - polską gazetą, która wychodzi tu co tydzień (nie najlepsza) ale w zanadrzu była cudowna kanadyjska gazeta z sernikami.. może kiedyś się skuszę..

Kanadyjskie święta - Chałka



Kanadyjskie święta










Święta w Kanadzie bardzo mało przypominają te święta, które ja znam.. zaczynając od tego, że nie ma wolnego, sklepy zamknięte (nie wszystkie) są w piątek a poniedziałek już do świąt się nie zalicza.
Postanowiłam więc spędzić ten dzień (zanim przyjedzie Seweryn) tak jak to lubię najbardziej - czyli w kuchni..
Tak więc powstała dziś piękna chałka i murzynek z kokosem, przypomniał mi się czas kiedy byłam mała i zajadałam się plecioną chałką z masłem i zapijałam ją mlekiem tak było też dziś, razem z Lewisem wyszliśmy na patio łapać słoneczne promienie i śniadaniować z jeszcze ciepłym wypiekiem, roztopionym masłem i lodówkowym mlekiem :)
na deser kawał ciasta i teraz poszukiwanie motywacji do ruszenia się na bieżnię w celu wybiegania nagromadzonych kalorii.

Chałka
podpatrzona tutaj wzbogacona o kruszonkę i pleciona z 6 wałków.

4,5 szkl mąki
1,5 łyżeczki suszonych drożdży
1/3 szkl cukru
1 szkl letniej wody
2 jajka
1/3 szkl oliwy
szczypta soli

Drożdże wymieszać z wodą i odstawić na 10 minut, następnie dodać 1 jajko, cukier, sól i oliwę - wszystko dokładnie wymieszać. Wsypać 1,5 szklanki mąki i wymieszać łyżką, dosypać ponownie 1,5 szklanki mąki i wymieszać na końcu dodać pozostałe 1,5 szklanki mąki lub mniej ( ja dodałam niecałą 1) w zależności od ciasta - (musi być sprężyste ale nie zbite) wyjąć z miski i wyrobić potem uformować w kulę i wsadzić spowrotem do miski co by wyrastać mogło sobie w spokoju i ciepełku ! przez 1,5 godziny.
Następnie ponownie zagnieść i podzielić na 6 części i zabierać się za zaplatanie - ale najlepiej najpierw w tej kwestii się wyedukować a ja to robiłam tutaj ->


Po zapleceniu chałki włożyć na blaszkę i zostawić przykrytą do wyrośnięcia na 30 minut.
Potem posmarować roztrzepanym jajkiem i ułożyć kruszonkę.
Piec 30 -40 min w 180 stopniach.

Kruszonka - jedna łyżka masła z 2 łyżkami cukru i 2 łyżkami mąki zagnieciona widelcem lub paluszkami formowana w kuleczki albo jak kto lubi i układana na chałkę posmarowaną jajkiem.

Potem już tylko korzystać z tego, że ciepła..






Natchnęło mnie..
Blog spisany na niepowodzenie ?
ale czy napewno ?
Jeżeli od czwartku pojadę do pracy na północ, z czego się bardzo cieszę to pewnie zostanę odcięta od internetowej części cywilizacji i z pewnością będę szczęśliwa.
Może jednak uda mi się raz na jakiś czas coś naskrobać popchnięta radością, że znowu mi się coś udało.
Tak jest teraz, zaskoczona całkiem nowym czasem dla mnie, świątecznym-nieświątecznym ale dalej tak samo leniwym i tuczącym.